Alberto Contador: - Dziś było ciężko, ale to jest Tour de France. Czasem unikasz kraks, czasem nie, to jest loteria. Miałem pecha, ale mam nadzieję, że to nic poważnego. Poobijałem się trochę, ale to tylko powierzchowne urazy - deklarował po etapie. - Teraz potrzeba dużo okładów z lodu i odpoczynku przed drużynową czasówką. Mam nadzieję, że w Nicei nie będę miał problemów ze wspieraniem łokci na kierownicy. Mam ranę na lewym ramieniu i prawym kolanie - będzie mi niewygodnie, ale Tour się dopiero zaczyna. - Każdy chce być z przodu. Mam wrażenie, że ktoś z tyłu mnie podciął. Teraz najważniejsze jest to aby jechać dalej, tak jakby kraksy nie było. To typowe dla pierwszego tygodnia - wszechobecne nerwy.
Marcel Kittel (zwycięzca etapu) - Dzisiejszy dzień to spełnienie marzeń. Bardzo chcieliśmy wygrać etap podczas tej edycji Touru. Przygotowania rozpoczęliśmy już w zimie, a triumf na pierwszym etapie i żółta koszulka to coś niewiarygodnego. Jestem dumny z moich kolegów, którzy dziś spisali się świetnie - cały dzień pracowali na to, żebym był z przodu i żebym był bezpieczny - podkreślał. - Końcówka była szalona, ale chłopaki nie spanikowali, zrobili to co mieli zrobić, to co trenowaliśmy. Po kraksie szybko się zorientowaliśmy co się dzieje i przejęliśmy odpowiedzialność za prowadzenie. Ćwiczyliśmy takie sytuacje, zarówno wymiarze fizycznym, jak i psychicznym. Nie straciliśmy głowy i wykonaliśmy plan. Jestem taki szczęśliwy, że osiągnęliśmy ten sukces, także jako zespół. On dał mi szansę na bycie
profesjonalnym kolarzem, ludzie w nim pomogli mi się rozwinąć i stać się zawodnikiem jakim dziś jestem
Marcel Kittel (zwycięzca etapu) - Dzisiejszy dzień to spełnienie marzeń. Bardzo chcieliśmy wygrać etap podczas tej edycji Touru. Przygotowania rozpoczęliśmy już w zimie, a triumf na pierwszym etapie i żółta koszulka to coś niewiarygodnego. Jestem dumny z moich kolegów, którzy dziś spisali się świetnie - cały dzień pracowali na to, żebym był z przodu i żebym był bezpieczny - podkreślał. - Końcówka była szalona, ale chłopaki nie spanikowali, zrobili to co mieli zrobić, to co trenowaliśmy. Po kraksie szybko się zorientowaliśmy co się dzieje i przejęliśmy odpowiedzialność za prowadzenie. Ćwiczyliśmy takie sytuacje, zarówno wymiarze fizycznym, jak i psychicznym. Nie straciliśmy głowy i wykonaliśmy plan. Jestem taki szczęśliwy, że osiągnęliśmy ten sukces, także jako zespół. On dał mi szansę na bycie
profesjonalnym kolarzem, ludzie w nim pomogli mi się rozwinąć i stać się zawodnikiem jakim dziś jestem
Maciej Bodnar - Widziałem jego plecy, wygląda to dość poważnie. Peter zapewnia, że na razie przez adrenalinę bólu nie ma. Zobaczymy, jak prześpi noc. Gdyby był w dobrej formie, to chcieliśmy pracować dla niego na drugim etapie - mówi Bodnar. - Po nim można się wiele spodziewać. Kiedyś zdarzyła mu się kraksa, po której założono mu kilkanaście szwów, a następnego dnia był czwarty na etapie. Dostaliśmy informację, że meta będzie 3 kilometry wcześniej, a nie mieliśmy pojęcia, ile jeszcze pozostało do tego miejsca. Wiedzieliśmy, że inne grupy będą szykować "pociąg" na koniec, więc chcieliśmy wcześniej rozprowadzić Petera. Niestety doszło do kraksy. Potem usłyszeliśmy się, że jednak pojedziemy do mety. Tak dokładnych komunikatów o tym, że autobus stoi na drodze nam nie mówią, bo nie ma na to czasu. Powiedzieli tylko, że droga jest zablokowana
Mark Cavendish - Problem organizatorów całkowicie zmienił finisz. 5 km przed metą dostaliśmy informację, że finisz będzie za 2 km, a kilometr później przyszła kolejna informacja, że finisz będzie jednak tak jak planowano. To była informacyjna masakra. Nie brałem udziału w kraksie, znajdowałem się za nią. Jestem szczęśliwy, że jestem cały i zdrowy, czego nie mogę powiedzieć o moim koledze z zespołu Tony Martinie, z którym nie jest najlepiej.
źródło: rowery.org/własne
źródło: rowery.org/własne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz